No i nic. Nie ma czasu na blogowanie, a tymczasem tyle sie dzieje i zrobilam mnostwo pieknych zdjec. Kiedy uda mi sie to udokumentowac w moim blogu?
Naprawde podziwiam Anie, ktora pisze tak regularnie co pare dni i zawsze zachwyca swoimi pieknymi zdjeciami. Ja tak nie potrafie.
Ale coz, jestem pelna nadziei, ze kiedys w koncu znajde czas i byc moze bede publikowac skrawki lata w formie wspomnien, z pieknymi zdjeciami i w ten sposob umile sobie i innym nadchodzace zimowe miesiace.
Tak wiec na razie bez zdjec. Tylko krotki opis tego co sie dzialo przez ostatnie 3 tygodnie.
Moj Tata nas wreszcie odwiedzil!!! Hura!!! Bylo naprawde wspaniale. Bawilismy sie wysmienicie, pogoda dopisala, Tata kapal sie kilka razy w oceanie, wybralismy sie na wycieczki do Nowego Jorku oraz Atlantic City, chodzilismy z dziecmi po okolicznych parkach, wybralismy sie na zbieranie jablek i dyni, udalo nam sie nawet zagrac w szachy... niestety zostalam pokonana... Kazda z tych wypraw moge umiescic jako osobny post w moim blogu. Szczegolnie wyprawa na farme bardzo sie udala. Wybralismy sie tam z moimi dwiema kolezankami i ich dziecmi, tak ze bylo bardzo wesolo i dalo mi swietna okazje do robienia pieknych zdjec. Nie moge sie doczekac kiedy wreszcie je Wam pokaze.
Dzisiaj ostatni dzien Taty w USA. Wieczorem leci do Warszawy. Odwozimy go wszyscy razem na lotnisko. Bede chyba plakac... :(
Koncze i obiecuje, ze nastepnym razem bedzie juz kolorowo ze zdjeciami.